150-200
Dystans całkowity: | 1000.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 46:32 |
Średnia prędkość: | 21.50 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.10 km/h |
Suma podjazdów: | 1491 m |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 166.72 km i 7h 45m |
Więcej statystyk |
Leszno > Czersk > Tarczyn > Jaktorów
-
DST
162.70km
-
Czas
07:02
-
VAVG
23.13km/h
-
VMAX
40.10km/h
-
Sprzęt Biała strzała
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do Czerska z trzema kompanami, powrót przez Tarczyn solo :)
Kategoria 150-200, asfalt, cały dzień, znajomi
Płock
-
DST
164.00km
-
Czas
06:29
-
VAVG
25.30km/h
-
VMAX
39.70km/h
-
Sprzęt Biała strzała
-
Aktywność Jazda na rowerze
Samotny strzał. Płocka nie zwiedzałem z racji braku czasu (wyjechałem później niż planowałem)
Kategoria 150-200, asfalt, cały dzień, samotnie
Konstancin + Kampinos
-
DST
153.90km
-
Czas
05:17
-
VAVG
29.13km/h
-
VMAX
43.90km/h
-
Temperatura
29.0°C
-
Sprzęt Szosóweczka :)
-
Aktywność Jazda na rowerze
O 8 wyjechałem z Leszna do Konstancina - do mojej Ani :).
Spędziłem z nią super leniwy dzień, wypocząłem jak nigdy, najadłem się... no i po 18 ruszyłem do Leszna. W międzyczasie zgadałem się z grupką na "after party" - przed 21 ruszyliśmy w locie do Kampinosu przez Gawartową Wolę. Także od Konstancina jednym ciągiem zrobiłem Kampo i wróciłem do domu. A dzisiaj wypoczynek - nic nie boli, nic nie dolega :D
Kategoria 150-200, asfalt, samotnie, znajomi
Zamek w Czersku + Tarczyn
-
DST
181.70km
-
Czas
08:31
-
VAVG
21.33km/h
-
VMAX
53.10km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Srebrna strzała
-
Aktywność Jazda na rowerze
W sobotę w ramach kolejnej rowerowej jazdy pod szyldem naszego Get a life pojechaliśmy na zamek w Czersku. Co prawda zebrały się AŻ trzy osoby... no ale lepsze to niż nic :) Wraz z Pawłem i Grzegorzem ruszyliśmy po 8 z Zaborowa. Przejechaliśmy DW720 do Podkowy Leśnej, potem przez wsie i las do Nadarzyna, przecięliśmy katowicką i krakowską, przejechaliśmy przez Piaseczno i Konstancin i wystrzeliliśmy prosto na Kalwarię. W końcu dotarliśmy do Czerska, zabraliśmy się za zwiedzanie zamku, przyswoiliśmy sobie troszkę procentów (tych zwykłych i rowerowych w formie podjazdów pod górę zamkową), a następnie po dosyć długim odpoczynku zebraliśmy się do zbadania Jeziora Czerskiego...ale nie udało nam się dojechać bezpośrednio do brzegu. W końcu daliśmy sobie spokój i ruszyliśmy na południe, odbiliśmy na Czachówek, w Prażmowie zrobiliśmy mały brejk, dalej przejechaliśmy sprawnie i szybko przez Tarczyn i Młochów...potem przecięliśmy katowicką... no a jak trasa katowicka to już "dom"... no prawie ;)
Pedałowanie udane, tempo w miarę szybkie, a co najważniejsze - równe. Szkoda tylko, że prócz mnie chętnie zebrały się jedynie dwie osoby... Ale może na następny trip będzie więcej chętnych. A kolejna dłuższa wycieczka do.. Pułtuska :) A w ramach wypełnienia jakieś mniejsze... coś może z ziemi sochaczewskiej na przyszły weekend.
Kategoria 150-200, asfalt, cały dzień, znajomi
28.08.2012 > Pułtusk
-
DST
165.00km
-
Czas
09:17
-
VAVG
17.77km/h
-
VMAX
42.70km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Podjazdy
805m
-
Sprzęt Srebrna strzała
-
Aktywność Jazda na rowerze
Syśka dzień wcześniej spontanicznie stwierdziła "Jutro jedziemy do Pułtuska, Arcio co ty na to?" - OKEJ :) Mieliśmy wyjechać z Leszna o 7, ale zmieniałem Syśce siodełko na 'jej', swoje na którym poprzednio jeździł Alan, zaniosłem do domu. 7:20 wyjechaliśmy w kierunku Nowego Dworu.
Zaczynamy
Z rana było zimno, powiedziałbym, że nawet bardzo. Dlatego na pierwszą część trasy prócz trykotu założyłem też sportową wiatróweczkę i długie spodnie.
Przy wjeździe do Nowego Dworu striptiz ;D Zostałem w samym stroju, bo zdążyło się trochę ocieplić. Słońce nareszcie zaczęło operować. W NDM byliśmy na 8:20.
Na Pułtusk chciałem jechać przez Nasielsk, ale Sylwia uparła się żeby jechać przez Zegrze i Serock, zahaczając o Nieporęt. ;) Puściłem ją przodem, po pierwszym rondzie na wysokości Dębego przestrzeliliśmy trasę prosto, potem niestety nie spojrzałem na znak, Syśka źle zinterpretowała kierunek i skręciliśmy w nie tą drogę. Wyjechaliśmy gdzieś w Łajskach, prawie w Legionowie. Ale przynajmniej pozwiedzaliśmy ;)
Ok 11 wjechaliśmy do Nieporętu, po drodze Syśka zrobiła kilka fotek. Długo tam nie zagościliśmy, mało ludzi nad Zegrzem, w sumie dzień pracujący i pogoda taka sobie, trochę chłodno. Wyjechaliśmy z Zegrza i jechaliśmy prosto do Serocka, tam dotarliśmy o 12:30. 20minutowa przerwa na rynku, jedzenie i napoje. Wyjechaliśmy na trasę 61, za Serockiem masakra, upierałem się jeszcze w Zegrzu, żeby jechać jednak przez Nasielsk.
Syśka po drodze mało nie padała na zawał, bo TIRozamiatacze siały postrach. 20km jechaliśmy... przez 2 godziny. Nie ma to jak jazda wąskim i wyboistym poboczem. Miejscami udawało się wskoczyć w tok na ten kilometr i przeciąć dolinę rowerem po asfalcie. Ale mimo wszystko.. Dzięki Bogu żyjemy!;) Po drodze w Dzierżeninie (czy jakoś tak) stanęliśmy sobie na krótki postój przy kościele. 14:20, przystanek w Gzowie.. Syśka zaczęła się przebierać :D (gorąco jej było..)
Przy znaku wjazdowym "PUŁTUSK" (NARESZCIE!) zrobiliśmy sobie kilka zdjęć z rowerkami w rowie, wjechaliśmy do miasta i pojechaliśmy na rynek. Bardzo ładne miasto, rynek klimatyczny, jeden z najdłuższych jakie widziałem. Po kilkunastu minutach zaczęliśmy szukać czegoś do jedzenia i poszliśmy na kebaba. Zapięliśmy rowerki i weszliśmy do środka.. ja zostałem w drzwiach i obserwowałem pewnego podejrzanego osobnika który przyglądał się rowerom, na szczęście poszedł sobie dalej zapoznawszy się ze wszystkimi aspektami rowerowej techniki :)) Było już po 16, więc zaczęliśmy mozolnie zbierać się do domu, posiedzieliśmy jeszcze chwilę na ławeczkach przy fontannie, zebraliśmy siły i wyjechaliśmy z Pułtuska. KEBAB DOBRY, więc na pewno będzie to przystanek na trasie do Przasnysza.
Powrót
Wjechaliśmy w ul.nasielską dw571. Syśka zaniżała nieco średnią, więc jechała swoim tempem, a ja wycwaniłem się, żeby nadrabiać średnią uciekając od niej na 2-3km i czekając aż mnie minie. Tak kilka razy i podwyższyłem sobie średnią wycieczki o 3km/h. Zrobiliśmy sobie postój tuż przed Nasielskiem we wsi o pięknie brzmiącej nazwie.. Krzyczki - Żabicki :P
W Nasielsku zatrzymaliśmy się żeby zrobić zakupy u Agi ( taki tam sklepik, w którym byłem też z Alanem)
Robiło się ciemno, dochodziła 19, ruszyliśmy na Nowy Dwór! Po jakimś czasie (nie liczyłem już czasu) Dotarliśmy do DK62, potem postój w Nowym Dworze. Zjedliśmy i popiliśmy, ruszyliśmy w dalszą drogą powrotną. Trasa pokrywała się z poranną w stronę NDM, więc było wiadomo co i jak. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie gęsta jak mleko mgła, nawet oświetlenie nie dało rady, a chamstwo niektórych kierowców nie zna granic - na długich cały czas, ba, nawet w terenie zabudowanym przy gęstym ruchu :( ) Wymęczeni zimnem i mgłą dotarliśmy do Leszna jakoś przed północą.
Kosmiczna toaleta w Nowym Dworze
Droga do Nieporętu, po lewo za drzewami zalew zegrzyński
Ryneczek w Serocku
DK61, w tej chwili bez zamiatarek w postaci zestawów wielokołowych ;)
kościół w miejscowości Dzierżenin Tradycyjnie przy znaku musi być zdjęcie :)
fontanna/wodotrysk na rynku, nieopodal zameczku w Pułtusku
Lepszego zdjęcia nie mogła zrobić :P
Szisza :)
Kategoria znajomi, 150-200
Miał być Płock.. ale jednak do Nasielska!
-
DST
173.00km
-
Czas
09:56
-
VAVG
17.42km/h
-
VMAX
38.20km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Podjazdy
686m
-
Sprzęt Srebrna strzała
-
Aktywność Jazda na rowerze
No to zaczynamy:
Zbiórka na skwerku w Lesznie równo o 6. 6:10 wyruszyłem z Alanem w stronę Kampinosu. Droga nie była zbyt zachęcająca, remont trwa w najlepsze, ale mieliśmy rano dużo czasu. Było chłodno, więc się nie spieszyliśmy, mogliśmy jechać przez Gawartową, ale nie chciało mi się nadkładać kilometrów. W kampinoskim parku byliśmy o 6:40. W Kampinosie zjedliśmy pierwsze lekkie śniadanko. Za cel mieliśmy Płock, o 6:55 ruszyliśmy dalej na Sochaczew, potem DW705 na Śladów.
No i błąd.. Nici z Płocka.
8:20 - Na przystanku w Śladowie zjedliśmy jeszcze trochę, pogadaliśmy i ruszyliśmy na zachód. Jechaliśmy sobie uśmiechnięci, niestety wyleciało mi z głowy, że w remoncie jest most.. Więc : Płock tak, ale wracamy do Sochaczewa (szkoda czasu i energii) albo jedziemy z drugą stronę. Po zastanowieniu wybieramy cel, Nowy Dwór, potem obgadamy co i jak. Spod zamkniętego mostu ruszyliśmy o
8:50 Jechaliśmy cały czas DW575, bardzo spokojnie jak na niedzielę, samochód raz na kilka km. 10:15 w Gniewniewicach zahaczyliśmy o sklepik. Do Nowego Dworu wjechaliśmy ok 11:30, na liczniku już 85km. Pokręciliśmy się po okolicy, oczywiście zawsze jakieś utrudnienia ;) Malowali przeprawę nad Wisłą, zapach farby natchnął nas entuzjazmem na dalszą część trasy ;) Piękny błękit kratownicy mostu, brudna brązowozielona woda. Idealny kontrast :D Następnie ruszyliśmy na Nasielsk, oczywiście ulicą Nasielską. W Psucinie 12:45 postój, na liczniku równa setka. Dobra trasa, planowaliśmy tamtędy wyprawę do Przasnysza i na mazury. Teraz wiem, że to dobra droga, najważniejsze - sprawdzona i spokojna.
a w Nasielsku...
O godzinie 13:30 wjechaliśmy w rogatki Nasielska, przecinając tory nieczynnej wąskotorówki. Nasielsk.. w porównaniu do NDM niczym nas nie zaskoczył, w sumie to nawet lekko odepchnął zabudową. Nie mój typ miasta ;) Podobno liczy się pierwsze wrażenie. Szukaliśmy Biedronki, ale niestety pech - nieczynna bo remont? Tak to powiedziała pewna starsza Pani pytana na chodniku. Cóż.. nie wyglądała ta Biedroneczka na nieczynną, ale trudno :P , zakupy zrobione w sklepie "AGA" (drożej:( ). Potem postanowiliśmy zrobić kółko i wyjechać na rondzie w NDM od drugiego wlotu, czyli DW631.
Dalej, więcej, mocniej
Ruszyliśmy z Nasielska po kilkunastu minutach przerwy, drogą 632, po drodze postój i słodkie lenistwo na trawie gdzieś .. gdzieś :) . Alan, nie wiem nawet jak, ale tak umazał się smarem ;) Ciekawe czy to wszystko odpierze!? Wszamaliśmy do końca ciasto, które dała mi moja mama, wypiliśmy trochę wody i ruszyliśmy dalej na Dębe. Przed wjazdem na zaporę na 124km trasy kupiliśmy u pewnego miłego starszego Pana jabłuszka <3 Słodkie, twarde i soczyste. Zamieniłem z dziadziem parę słówek o sporcie i zdrowym trybie życia, gość bardzo miły więc jabłka dostaliśmy praktycznie za "co łaska". Zjechaliśmy szosą w dół, przecięliśmy krajową 62, z zapory na Narwi bardzo ładny widok, multum ludzi i łodzi, sami mieliśmy ochotę zejść z szosy, ale czas nas gonił, puszki na szosie pomagały, dość gęsto jeździły - ciąg idealny ;). Po drodze wstąpiliśmy do lokalnych po wodę - bo nie mieliśmy już nic. Mili ludzie, pomogli - ruszyliśmy dalej.
Łyk Alanowego zwątpienia
Szczerze przyznam, że w takim upale opadaliśmy z sił na odcinku od zapory do Nowego Dworu, ale daliśmy radę. Alan jechał cały czas za mną, więc to ja zbierałem większe podmuchy. Straszny wiatr od zachodu wiał prosto w twarz :/ Ale wszystko dobrze się skończyło, no prawie..
Znów Nowy Dwór i do domu
Alan jakiś dziwnie zamroczony wpakował się we mnie na wjeździe na rynek. Kraksa, huk i w powietrze prawie uniosła się pierwsza z moich ust 'ku*wa!'... powstrzymałem się :) Grzeczny chłopiec jestem, a co. Potem 'mała' długa przerwa na rynku (cuuudny jest <3 i jeszcze ta fontanna i wodotryski, kupa dzieciarni bawiąca się w wodzie).
Usiedliśmy na kanciastych ławeczkach (szczerze wolałbym wygodniejsze - te na południu rynku). Z Nowego Dworu już umiarkowanie szybkim tempem. Wybrałem kółeczko koło jednostki wojska w Kazuniu (już dziś drugi raz), potem na Cybulice i na południe szosą do Leszna.Bolały mnie nogi.. chociaż nie ze zmęczenia, a po uderzeniu Alana :(. Przez jakieś naście km brzęczało tylko radio i Alan. No i jego rower - w końcu dotarliśmy do Leszna. Mieliśmy jeszcze dość ochoty by pojeździć po Lesznie i okolicy. Niestety doba ma tylko 24h, więc rozjechaliśmy się do domów.
Kategoria znajomi, 150-200, asfalt